Przez upokorzenie do nieba… św. Jan od Krzyża powiedziałby, że to nic innego jak droga przez ciemność do Światła. Trochę inny język, ale grymas na twarzy ten sam. Przecież upokorzenie to upokorzenie, fajne nie jest… paradoksalnie jednak przynosi wolność serca. Wolność w Duchu i Prawdzie. Wolność, która przynosi głęboką radość. Wolność, która pozwala być nie „lepszym od”, ale być „lepszym dla”.
***
Piękny w tym względzie jest nasz język polski. Upokorzenie… czyli upokornienie… upokornienie czyli postawienie w pokorze… w pokorze czyli w prawdzie… a Prawdą jest Chrystus. W upokorzeniu jesteśmy blisko samego Jezusa! Grymas serca jest czymś oczywistym i naturalnym, nie zapominajmy jednak, że w tym doświadczeniu nie jesteśmy sami.
W końcu pasją Boga jest człowiek!
Upokorzenie, porażki i kompromitacja odsłaniają w człowieku to, co prawdziwe. To, co nietknięte, nienaruszone, naturalnie piękne. Niestety zasłonięte pychą starego człowieka. Wiedział o tym doskonale św. Jan od Krzyża. Może dlatego, gdy pewnego razu ujrzał Zbawiciela, a Pan zapytał go, jakiej za swą wierną służbę oczekuje nagrody, odrzekł: Tylko tej, Panie, bym cierpiał i był wzgardzony dla Twej miłości. Tylko na drodze upokorzenia uśmiercimy starego pyszałka.
Upokorzenie, czyli dzieło pokory to nie kompleks niższości, spektakl w trzech odsłonach mojej bezwartościowości. Nie! Jestem przecież obrazem i podobieństwem Boga samego! Dzieło pokory, to droga do uczynienia ze swojego życia całkowitego daru z siebie. Daru dla Boga i dla drugiego napotkanego Ty. Jest to droga do wolności od samego siebie i od innych ludzi.
Człowiek pyszny traci grunt pod nogami, traci radość, traci pokój serca kiedy upokarzają go ludzie, którzy powinni uważać go ważnego, za bliskiego, za kogoś wartościowego. Jeżeli więc nie szukam głębokiego uciszenia i pokoju oraz mojej wartości w Bogu lecz w ludziach, to bardzo potrzebuję nawrócenia serca!
Nie ma prawdziwej pokory bez upokorzenia… wszystko inne jest udawaniem. Dosadnie o tym powiedział kiedyś papież Franciszek w Domu Świętej Marty:
Czasami myślimy, że pokora polega na tym, by iść spokojnie, by może chodzić ze spuszczoną głową, patrząc na podłogę … ale także świnie chodzą ze spuszczoną głową: to nie jest pokora. To jest ta fałszywa, seryjna pokora, która nie zbawia ani nie strzeże serca. Dobrze, jeśli pomyślimy: nie ma prawdziwej pokory bez upokorzenia, a jeśli nie jesteś w stanie tolerować, wziąć na swe barki pewnego upokorzenia, to nie jesteś pokorny: udajesz, ale nie jesteś pokorny.
***
Pewnego razu Król Dawid tańczył przed Arką Pańską, a oglądająca go córka Saula, Mikal, wzgardziła nim w sercu i tym słowami go upokorzyła:
O, jak to wsławił się dzisiaj król izraelski, który się obnażył na oczach niewolnic sług swoich, tak jak się pokazać może ktoś niepoważny.
Niepoważny Dawid odpowiedział:
Przed Panem będę tańczył. I upokorzyłbym się jeszcze bardziej. Choćbym miał się poniżyć w twoich oczach, to u niewolnic, o których mówisz, sławę bym jeszcze zyskał.
Czasami dobrze zrobić z siebie głupka. Nawet jeśli dokonuje się to tylko przed samym sobą. Pojawia się wtedy dobry dystans do własnej osoby. Schodzi powietrze z nadymanej duchowości… no i ludzie nie mają cię za zbyt mądrego i uduchowionego, dzięki czemu chronisz się przed pychą.
Kiedy wspominasz moment upokorzenia, pozostaje jakaś żałość nad własnym losem… jednak radość wolności jest nieporównywalnie większa.
***
Każdy z nas nosi w sobie ukrytego błazna – to Anioł Stróż twojej pokory… czasami pozwól mu zatańczyć.
Ze strony Znak Jonasza - fr. mateusz ocd